Piotr i Eliza
PIOTR I ELIZA
Małżeństwo Piotra Orzeszko i Elizy z Pawłowskich nie przetrwało próby czasu. Spójrzmy na tę historię od strony faktów.Piotr miał wówczas 35 lat, był wysokim, przystojnym blondynem, o gęstych, mocno kręcących się włosach. Bardzo ładnie tańczył a jego obejście towarzyskie było uprzejme i wykwintne. Piotr starając się o rękę Elizy złożył wizytę w Grodnie w towarzystwie swojego szwagra Antoniego Glindzicza, byłego prezesa tzw. izby cywilnej, majętnego i powszechnie poważanego człowieka. Glindzicz był bliskim znajomym matki Elizy, a Piotr był bliskim krewnym ojczyma Elizy – Konstantego Widackiego. Zostali przez rodzinę przyszłej pisarki przyjęci jak najlepiej i po dwu wizytach, pan Glindzicz poprosił panią Franciszkę 2v. Widacką o rękę jej córki dla szwagra swego. Stało się to „na wieczorze” u Klimaszewskich, na którym Eliza bardzo dużo tańczyła z panem Orzeszko. Jak wspomina w swoim pamiętniku, wiedziała , że pan Piotr „jest to mój starający się”.
Po powrocie z balu do domu słyszała jak matka z mężem naradzali się, jaką mają dać odpowiedź panu Glindziczowi. Eliza przyznaje, że pan Piotr Orzeszko podobał jej się „więcej od innych”. Krewni Piotra: Orzeszkowie, Klimaszewscy, Kiersnowscy, poważny i siwowłosy Glindzicz darzyli Elizę mnóstwem czułości i grzeczności co bardzo ją ujęło.
Następnego dnia po wieczorze u Klimaszewskich przy rannej herbacie pani Franciszka oznajmiła wobec swojego męża i babci Elizy, że pan Leon /Glindzicz/ formalnie w tym dniu oświadczy się o jej córkę dla pana Piotra. Zwróciła się też z zapytaniem do córki, czy chce wyjść na pana Orzeszkę. Eliza odpowiedziała, że „owszem, wolę iść za niego niż za panów X.Y.Z.”.
Przyznaje też w swoim pamiętniku, iż Piotr podobał jej się bardzo. Cieszyła się, że po zamążpójściu zmieni środowisko wyjeżdżając w nowe nieznane jej strony które bardzo ją ciekawiły. Cieszyła się, że pozna mnóstwo nowych ludzi, że będzie z Piotrem często jeździła w odwiedziny do krewnych jego, „których ma przeszło 40 domów po różnych guberniach rozrzuconych u których bywa”.
Pan Leon Glindzicz przybył tego dnia w popołudniowych godzinach. Najpierw z gościem rozmawiała pani Widacka /matka Elizy/ a potem zawołano przyszłą narzeczoną. Eliza wchodząc do salonu zobaczyła swoją matkę siedzącą na kanapie bardzo wzruszoną oraz siedzącego obok niej na fotelu pana Glindzicza z kapeluszem w ręku i pełnym niepokoju wyrazem twarzy. Dygnęła przed gościem i podała mu rękę a matka w kilku słowach przedstawiła treść rozmowy z panem Leonem i zapytała, czy: „życzy sobie zostać zostać żoną p. Orzeszki?”. Bez wahania odpowiedziała „tak!”. Pan Glindzicz wówczas powstał i kilkakrotnie pocałował w obie ręce czyniąc jej wiele miłych komplementów. Następnie matka narzeczonej zaprosiła Swata oraz nieobecnego w tym momencie p. Orzeszkę na obiad.
Piotr przybył na obiad tegoż dnia, jak i nazajutrz a także zabawił w domu narzeczonej wieczorem. Trzeciego dnia odjechał do domu, skąd udał się do Warszawy w celu uczynienia zakupów. Kupował powozy i meble oraz będąc w różnych podróżach przez pięć tygodni przygotowywał wyprawę dla narzeczonej kupując jej futra, suknie i bieliznę. Ślub został wyznaczony na tydzień po powrocie narzeczonego z Warszawy.
„Piotr powrócił z dwoma powozami, karetą i koczem z jedenastu końmi, z 4 służącymi, z których dwaj to stangreci a dwaj - lokaje”. Wszyscy byli ubrani w bogate liberie „pełne blach i galonów z wyrytym na nich herbem Leliwy”. Poza tym również herb ten widniał na drzwiach karocy. Obdarował też narzeczoną mnóstwem kwiatów świeżych i sztucznych, kupił ładne drobiazgi i garnitur złota: broszę, kolczyki i bransoletę osypaną szafirami. Wszystko to stanowiło ślubny podarek. Wraz z powrotem narzeczonego do Grodna zjechało się mnóstwo jego krewnych.
Na cześć narzeczonej kuzyna u marszałkostwa Orzeszków /Kaliksta i Emilii ks. Skirmunttówny/ odbył się wielki wieczór, drugi u państwa Kiersnowskich, z których córką Helenką przyszła panna młoda była bardzo zaprzyjaźnioną.
Elizę wszędzie otaczano mnóstwem czułości i grzeczności a szczególnie pani Kalikstowa Orzeszko organizowała na cześć przyszłej członkini rodziny wysuwając na plan pierwszy jako już prawie stryjeczną bratową, mnóstwo bali połączonych z loterią fantową, odbył się też teatr amatorski.
Przez ten przedślubny tydzień narzeczeni prawie ciągle przebywali razem lecz przy mnóstwie osób lub na zabawach. Ówczesne obyczaje nie pozwalały na przebywanie narzeczonych sam na sam. Jednakże obydwoje byli bardzo radośni , przyjaźni i życzliwi.
Ślub odbył się 21 stycznia 1858 roku w kościele bernardyńskim w Grodnie a udzielał go ksiądz Gintowt / późniejszy arcybiskup/. Pannę młodą do ślubu prowadził brat Piotra – Bronisław a od ołtarza odprowadzał pan Glindzicz. Na wesele zaproszono mnóstwo osób a tańczono do białego dnia. Tzw. kolację „cukrową”, pan młody sprowadził z Warszawy.
Przez jeszcze parę tygodni po ślubie państwo młodzi przebywali w Grodnie oddając i przyjmując wizyty, aż wreszcie pewnego mroźnego i śnieżnego dnia lutowego wyjechali do Ludwinowa, posiadłości pana młodego, położonej w powiecie kobryńskim, oddalonej od Grodna o 40 mil.
W jednym z listów do Kraszewskiego tak oto naszkicowała Orzeszkowa obraz majątku mężowskiego: „Ludwinów był bardzo ładną wioską poleską, otoczoną lasem, z wielkim prześlicznym ogrodem, w którym jedna szczególnie aleja ze starych kasztanów posiadała królewską niemal wspaniałość. Dom był obszerny i wygodny, ale pod strzechą jeszcze, wiała zeń stara i wiecznie piękna poezja szlacheckich dworów naszych”.
Eliza nie wspomina w swoim pamiętniku o jednym z folwarków należących do majątku Ludwinów – Bielinie. Bielin jest pięknie położony w pobliżu Kanału Królewskiego a rozciągał się po obu brzegach Kanału Królewskiego. Kroniki mówią już o istnieniu wioski Bielin w roku 1495. Bielin tak samo jak i Zakoziel oraz Ludwinów należał do rodowych posiadłości Orzeszków.
Dwór w Ludwinowie nie przedstawiał się zbyt okazale jak widzimy to w przedstawionym opisie Orzeszkowej. Piotr postanowił wybudować w Bielinie reprezentacyjny pałac o wyglądzie oryginalnego niewielkiego zamku z elementami stylu neogotyckiego. W 1864 roku Bielin odwiedził Napoleon Orda i narysował ten pałac. Pałac przedstawiał budowlę w nieregularnym stylu. Niezwykłości nadała dwustopniowa wieżyczka. Były balkony, z których roztaczał się widok na piękny i stary rozległy angielski park. Niestety Piotr z Elizą nigdy nie zamieszkali w tym pałacu, gdyż wraz z Ludwinem został skonfiskowany po powstaniu styczniowym.
Przez pierwsze dwa lata małżeństwa Eliza bawiła się doskonale. Były ciągłe wizyty, kuligi, polowania, wystawne przyjęcia. „Stosunek mój z mężem był koleżeński i przyjacielski, bez sentymentów, ale i bez niezgody, owszem z chęcią wzajemnego dopomagania sobie w upiększaniu i rozweselaniu domu i życia”. Tak oto wspomina w swoim pamiętniku młoda mężatka.
W roku 1860 zaczęła w zachowaniu i zainteresowaniach przyszłej pisarki następować przemiana. Ogromny wpływ na jej ukształtowanie się mieli jej nowi znajomi, przyjaciele jak pan Glindzicz, pp. Żukowie z Popiny, Kalikst Orzeszko oraz bardzo głęboka przyjaźń z młodszym bratem Piotra – Florentym. Była to grupa entuzjastów działających na rzecz włościan a późniejszych uczestników i bohaterów powstania styczniowego. Od tej chwili zaczęło się źle dziać pomiędzy małżonkami. Eliza uznała, że czuje się nieszczęśliwą u boku męża i już wówczas zamierzała opuścić jego dom i powrócić na Milkowszczyznę oraz starać się o rozwód. Orzeszkowa uważała, że mąż patrząc krzywo na jej społeczno-oświatowe ideały, nie popierając jej zapatrywań jak i jej przyjaciół w tym swojego brata Florentego – krzywdził ją.
Piotr był wielkim przeciwnikiem powstania i już wtedy widział niepowodzenie i wielka przegraną dla narodu, niepotrzebny rozlew krwi. Mówił do żony, że wybrana pora jest niewłaściwą, że siły zbrojne nie są dobrze przygotowane, nie ma szans na zwycięstwo. Przewidywał, że przegrana przyniesie następstwa nieobliczalne i bardzo ciężkie. Doradzał aby cierpliwie poczekać na sposobny moment, na sprzyjającą okoliczność która dla walki pomyślną będzie, powiększenie sił i zasobów do niej. Podkreślał, że nie jest warte rzucenie się w walkę jedynie ze szlachetnym bohaterskim zapałem w sercu bez „należytej orientacji w głowie, bez wagi w ręku i arytmetycznej tablicy przed oczyma”.
Jak widzimy, Piotr był osobą myślącą trzeźwo i praktycznie, od ówczesnej zgubnej polityki zaczął usuwać się na bok. Walczył z tym prądem, odradzał. Jednakże pomimo, że był gorącym przeciwnikiem powstania, to jednak w imię obowiązku obywatelskiego zaangażował się także. Informację tę przekazuje nam badacz Juliusz Kleiner, który oparł się na relacjach osób znających blisko rodzinę Orzeszków.
Śledząc losy Piotra w okresie powstania jasnym jest, że jedynie za jego zgodą w majątku ludwinowskim ukrywał się Traugutt a postawa patriotyczna gospodarza musiała być na tyle pewna, że Traugutt zaryzykował wraz ze swym sztabem kilkakrotne ukrywanie się w Ludwinowie.
Pomimo iż Piotr nie zachwycał się tym co wówczas się działo, a jako właściciel dworu przede wszystkim on był w największym stopniu narażony na odpowiedzialność wobec władz rosyjskich - z czego doskonale zdawał sobie sprawę.
Na podstawie akt z procesu dowiadujemy się, że w ostatniej dekadzie czerwca 1863 r. w środku nocy do dworu przybywa czterech powstańców wśród których jest Traugutt prosząc o podwodę. „Kuczek” – Stefan Popławski zeznał, że dziedzic nie tylko polecił spełnić żądanie powstańców, ale nakazał służbie zachować tajemnicę. Świadkami tego wydarzenia było kilka osób ze służby. Oto cytat z dokumentu urzędowego: „... po odjeździe powstańców [Orzeszko] udał się do stanowego prystawa, ażeby go o powstańcach zawiadomić, lecz nie zastał go w domu; w drodze dowiedział się że w m. Horodle znajduje się oddział wojsk rosyjskich, zawiadomił dowódcę. Rozkazu aby wieźć powstańców, kuczerowi nie wydawał. To samo twierdził i przy konfrontacji z Popławskim. Sztabskapitan Nosienko zawiadomił Komisję Śledczą, że Orzeszko zawiadomił go o bytności powstańców, lecz nie szukał ich, bo zawiadomiono go dopiero o godz. 1 po południu, a podług informacji Orzeszki powstańcy wyszli od niego w nocy.”
Piotr w tym momencie postąpił jak człowiek roztropny, gdyż meldunek złożył dopiero następnego dnia, w kilkanaście godzin po odjeździe powstańców z Ludwinowa, więc nie może być tutaj mowy o jakiejkolwiek zdradzie powstańców przez niego. Piotr zdając sobie sprawę, że pobyt w Ludwinowie jest niebezpieczny dla niego udał się do Kobrynia gdzie nie uniknął aresztowania.
Koronnym świadkiem oskarżenia przeciw Piotrowi Orzeszce oraz współobwinionych z nim mieszkańców okolicznych dworów jest ów „kuczer” – Stefan Popławski , chłop ze wsi Jołcze /należącej do Orzeszków/ analfabeta pięćdziesięcioletni, wyznania prawosławnego narodowości białoruskiej. Popławski zeznając 12 października 1863 roku przed stanowym prystawem „sypał” swojego dziedzica oraz jego sąsiadów, stwierdzając, że dawali powstańcom podwody oraz udzielali im czasowego schronienia.
Z kopii tekstu głównych zeznań Piotra złożonych przed komisją śledczą w Kobryniu dowiadujemy się, że kategorycznie nie przyznawał się do udziału w powstaniu, starał się również odciążyć od oskarżeń swojego brata Florentego. Co do dania powstańcom podwód oświadczył, że działał pod przymusem, a potem władzom zameldował o ich bytności. Przez cały czas przesłuchań utrzymywał, że o niczym nie słyszał i nic nie wie.
Rzeczą osobliwą jest, że w czasie śledztwa nie wypłynęła rola Elizy oraz jej pomoc Trauguttowi. Nie ma w aktach żadnej wzmianki o jej osobie, a ona przez cały czas przebywała na wolności. Dnia 30 listopada sama przypomniała o swoim istnieniu wysyłając do pomocnika generalnego gubernatora, Aleksandra Lwowicza Potapowa, podanie o złagodzenie losu swojego męża.
Zakończenie tej sprawy przybiera taki przebieg, że właśnie mąż jest uznany za politycznie podejrzanego i niebezpiecznego dla kraju i zostaje skazany na stałe zesłanie do guberni permskiej 12 grudnia 1864 roku.
Ludwinów zostaje skonfiskowany wraz ze wszystkimi folwarkami. Cały majątek na podstawie akt liczący 1218 dziesięcin został wyceniony na 30 000 rubli oraz sprzedany w tzw. „wolnej transakcji” w roku 1867. Nabywcą majątku stał się „kolleżkij sowietnik” Kantorow, gdyż tylko Rosjanie prawosławnego wyznania lub luterańskiego mogli nabywać polskie majątki na tych ziemiach.
Około 6 marca 1865 roku Piotr został wysłany etapem do Wilna, stamtąd do Petersburga i dalej do guberni permskiej, gdzie przebywał w miejscowości Osa do roku 1867.
Piotr powrócił do kraju na mocy amnestii wierzbołowskiej z maja 1867 roku. Był to akt łaski w stosunku do tych, którym nie udowodniono bezpośredniego, zbrojnego udziału w powstaniu. Tak jak wszyscy zesłańcy Litwy nie mógł zamieszkiwać nadal w swych stronach rodzinnych. Często zamierzał odwiedzić swoje strony rodzinne ale ubiegając się o zezwolenie u odpowiednich władz, nie zawsze je uzyskiwał. Tak jak inni zesłańcy, którzy powrócili do kraju pozostawał pod ścisłym nadzorem policji. Przeżył w Warszawie jeszcze 7 lat od uwolnienia, żyjąc w ubóstwie i zarabiając na skromne utrzymanie jako nauczyciel muzyki.
Zachowana do dziś metryka zgonu Piotra, która stwierdza, że zmarł w nocy z 25/26 sierpnia w szpitalu ewangelickim w Warszawie. W „Kurierze Warszawskim” nr 187 z dnia 28 sierpnia 1874 roku ukazał się nekrolog w imieniu sióstr.
Oto treść nekrologu: „Śp. Piotr Orzeszko, obywatel guberni grodzieńskiej, po długiej i ciężkiej chorobie, opatrzony Ś.Ś. Sakramentami, w dniu 25 bm. rozstał się z tym światem. – Pogrążone w smutku siostry zapraszają na żałobne nabożeństwo w dniu 28 bm., tj. w piątek, o godz.10 z rana, w kościele Narodzenia N. Marii Panny przy ulicy Leszno odbyć się mające, oraz na wyprowadzenie zwłok w tymże dniu i z tegoż kościoła o godzinie szóstej po południu na wieczny spoczynek”.
Siedem lat, to chyba dość długi okres do naprawienia „błędu etycznego”, stałoby się tak, gdyby to wyznanie pisarki było szczere. Eliza na pogrzeb nie przyjechała.
Piotr Orzeszko niewątpliwie zawarł małżeństwo z rozsądku, Piotr jak i inni starający się o nią (Elizę) panowie widzieli jedynie imponujący posag. W ówczesnej epoce w środowisku społecznym z którego i Piotr się wywodził właśnie tak postępowano!
Piotr rozglądając się za „posażną jedynaczką” zabierał się do rzeczy bardzo roztropnie, ponieważ żonę zdobywał przez protekcję. Głównym protektorem był opiekun Elizy – Konstanty Widacki.
Swoją wybrankę p. Orzeszko widział przed oświadczynami zaledwie trzy razy gdyż cały ten proces odbywał się poprzez protektorów co nikogo nie dziwiło, gdyż był to normalny obyczaj. Jeszcze dziesiątki lat później tak się małżeństwa kojarzyły.
Tak więc postępowanie Piotra było zwyczajowe dla tamtejszej epoki i nie wskazywało na późniejszy jego dramat jaki wyniknie dla niego z tego małżeństwa. Nie mógł przeczuwać, że jego młodziutka małżonka wykaże się niezwykłą inteligencją a w przyszłości zostanie znaną pisarką. Przypuszczalnie gdyby mógł to przewidzieć, zapewne z mariażu wycofał by się.
Wkrótce po ślubie już było wiadomo, że małżeństwo to nie było udane. Piotr był już mężczyzną w pełni dojrzałym o skrystalizowanych poglądach.
Elizę za to, w przeciągu paru pierwszych lat małżeństwa, opanowały przeróżne namiętności, które oddalały ją od męża. Pierwszą była szalona namiętność pedagogiczna: „kształcenie się i kształcenie innych”. Wbrew woli męża otworzyła we dworze szkółkę dla wiejskich chłopców. Piotr nie dzielił jej zainteresowań i tak zaczęła rosnąć przepaść między nimi. Drugą była sprawa włościańska, czyli „demokratyczne i patriotyczne mrzonki”, którymi „zaraziła się” od brata Piotra – Florentego. Okresem szczególnym dla Polaków, ale także i pogłębiającym przepaść w małżeństwie Piotra i Elizy staje się klęska Powstania Styczniowego.
Piotr jest niewątpliwie postacią tragiczną! Tragedią jego życia było małżeństwo z osobą, której rola żony w rozumieniu Piotra zupełnie nie odpowiadała (dziś nazwalibyśmy to niezgodnością charakterów). Zachował się list Elizy Orzeszkowej z 2 lutego 1865 roku pisany do nieznanego adresata: „Mój mąż skazanym został na wygnanie do permskiej guberni. Ruina wszystkich naszych nadziei, zaczęta jego uwięzieniem, wygnaniem się dokonała. Za parę tygodni wyjedzie z kraju – ja za nim w miesiącu maju.”
To był jej pierwszy typowy dla tamtych czasów odruch. Tak postąpiło bardzo wiele kobiet. Jednakże Orzeszkowa w swym postanowieniu nie dotrwała. W swojej autobiografii napisała: „Małżeństwo moje zawarte było zbyt wcześnie, nie przyniosło mi szczęścia, a nie przyszła była jeszcze pora przekonania, że bez szczęścia obejść się nie można. Spieszę dodać, że brak szczęścia, o którym mówię, nie pochodził z winy tamtej strony, owszem, był raczej winą moją, nieustalonego charakteru mego, marzycielskich i źle wówczas skierowanych moich usposobień. Jakkolwiek nie pojechałam z mężem moim na Syberię, a dlatego, że go nie kochałam. Wówczas nie rozumiałam dobrze tego, co czynię; potem stało się to dla mnie wyrzutem sumienia...”
Wiktor i Maciej Orzeszko